Sprawozdanie z wymiany młodzieży w Traben- Trabach (Niemcy)
W naszej szkole, w latach 2012/2014 został przyjęty do realizacji projekt unijny „Comenius”. Jednym z punktów tego projektu jest wymiana uczniowska z młodzieżą niemiecką w Traben-Trarbach. To przedsięwzięcie obejmowało 20 osób, więc liczyła się kolejność zgłoszeń. Wymiana odbyła się w dniach 20-29 października 2012 roku.
Planowo mieliśmy wyjechać z Rzeszowa 20 października 2012 roku, o godzinie 19:00, ale jak to zawsze bywa, wyjazd opóźnił się. Wreszcie po długich pożegnaniach z rodzicami udało się nam wyruszyć w drogę, która była długa, bo aż 18 godzin i męcząca, ale wszystko cierpliwie znosiliśmy. Około 3:10 przekroczyliśmy granicę. Z każdym kolejnym kilometrem wzrastało nasze zdenerwowanie. Jacy będą Niemcy? Jak tam w ogóle będzie? Czy się odnajdziemy? Dogadamy?
O godzinie 12:00 21 października wjechaliśmy do Traben-Trarbach. Miasto od razu nas zachwyciło. Po przyjeździe do Gymnasium w końcu mogliśmy opuścić autokar. Na nasze rodziny czekaliśmy jeszcze około godziny, gdyż zaskoczyliśmy je tak wczesnym przyjazdem. Nie był to jednak czas stracony – zwiedzaliśmy szkołę, rozmawialiśmy, zaczęliśmy się przyzwyczajać do nowego otoczenia. Kiedy nadszedł czas spotkania z Niemcami byliśmy bardzo podekscytowani. Każdy w napięciu oczekiwał na wyczytanie swojego nazwiska
i nazwiska przydzielonej mu osoby. Po wstępnym zapoznaniu zabraliśmy swoje walizki
i rozjechaliśmy się do domów.
Większość osób mieszkała poza miastem, więc musiała w poniedziałek wstać bardzo wcześnie, żeby dojechać do Traben-Trarbach. O godzinie 8:00, kiedy zebraliśmy się wszyscy w Starym Dworcu (Alter Bahnhof), rozpoczęliśmy grę strategiczną POL&IS. Był to główny powód, dla którego pojechaliśmy do Niemiec. Zabawę tę prowadzili oficerowie niemieckiej Bundeswehry: Kristin Hilbert i Denis Liebenthal. Zasady początkowo były dla nas kompletną abstrakcją. Głównie dlatego, że wyjaśniano nam je w języku niemieckim
z odrobiną angielskiego. Z czasem jednak rozumieliśmy coraz więcej, zwłaszcza po poznaniu reguł w praktyce. Byliśmy podzieleni na trzyosobowe grupy, którym przyporządkowane były regiony świata. W każdej znajdował się przynajmniej jeden Niemiec. Jedna osoba była ministrem finansów, druga ministrem stanu, a trzecia ministrem środowiska i zarazem szefem całego rządu. Głównym celem gry było zaplanowanie wydatków, produkcji i zaspokojenie potrzeb mieszkańców danego regionu. Trzeba było dobrze się zastanowić nad każdym krokiem, ponieważ najmniejszy błąd mógł w przyszłości stać się dużym problemem. Do pomocy mieliśmy odpowiednie formularze, na które nanosiliśmy wszystkie potrzebne dane. Każdy dzień w POL&IS oznaczał jeden rok. Przez cały nasz pobyt w Niemczech rządziliśmy tylko trzy lata. W pierwszy dzień zrobiliśmy jeden przykładowy rok, żeby zrozumieć, o co, tak naprawdę chodzi. Powtarzaliśmy go
w następnym dniu od nowa już na prawidłowych danych z pierwszego roku. Nie wszystkim gra się podobała, jednak zyskała sobie także wielu zagorzałych sympatyków.
Po zakończeniu gry w poniedziałek udaliśmy się wszyscy na obiad do Central Hotel nieopodal Starego Dworca. Jedliśmy tradycyjnego niemieckiego ,,wursta’’ z frytkami. Zdania na temat jego smaku były podzielone. Po obiedzie poszliśmy zwiedzać Traben-Trarbach. Dostaliśmy kartę z pytaniami, na której mogliśmy zanotować najważniejsza rzeczy. Po zakończeniu zwiedzania rozeszliśmy się do domów.
Następnego dnia (tj. we wtorek), punktualnie o godzinie 8:00, ponownie stawiliśmy się w komplecie w Starym Dworcu, żeby przeprowadzić nasze regiony przez pierwszy rok pod nowymi rządami. Było już łatwiej niż poprzednio. Później wsiedliśmy do naszego ulubionego ”autokaru z parówką” i pojechaliśmy w stronę winnicy Pana Andrzeja Greszta. Nazwisko brzmi znajomo, bo jest to Polak. Kilkanaście lat temu przyjeżdżał na wakacje do pracy w niemieckich winnicach. Tak mu się tam spodobało, że postanowił przyjechać na stałe i założyć własną. Właśnie w niej zjedliśmy obiad, polską zupę gulaszową i napiliśmy się soku z winogron. Potem zeszliśmy w dół do zakładu produkcyjnego. Tam obejrzeliśmy jak tradycyjnie robi się wino. Osoby mieszkające poza miastem miały niewielkie problemy z powrotem do domu, gdyż wszystkie autobusy już odjechały. Szybko rozwiązaliśmy jednak ten problem.
W środę o 8:00 wyjechaliśmy spod Gymnasium w stronę twierdzy Mont Royal.
Jej zwiedzanie, a właściwie zwiedzanie tego, co po niej pozostało, było pierwszym punktem naszego planu. Dawno temu był to ogromny kompleks – małe, samowystarczalne miasteczko. Do dzisiaj niestety nie zachowało się wiele. Jedynie małe fragmenty podziemi. Następnie zjechaliśmy kawałek dalej, żeby zwiedzić nowoczesny zakład produkujący wino na skalę międzynarodową . Nazywa się Langguth, od nazwiska założycieli. To właśnie tam prześledziliśmy drogę, jaką winogrona przebywają, zanim zamienią się w sok, a później
w wino trafiające do sklepów. Jest to proces bardzo złożony i skomplikowany. W zakładzie musieliśmy założyć śmieszne, białe fartuszki ochronne. Tego wymagały przepisy. Po tych wyczerpujących zajęciach pojechaliśmy do parku wspinaczkowego, gdzie zjedliśmy obiad. Później mogliśmy skorzystać w pełni z uroków tego miejsca. Można było znaleźć tam mnóstwo różnorodnych tras, niekiedy połączonych ze sobą lub krzyżujących się. Wszyscy byliśmy bardzo zadowoleni i pełni energii. Wykorzystywaliśmy do końca czas przeznaczony na wspinaczkę. Gdy nadeszła pora powrotu do domów, chociaż bardzo zmęczeni, niechętnie wsiedliśmy do autokaru.
To był wspaniały dzień, pomimo, że nie zagraliśmy w naszą ulubioną grę strategiczną POL&IS. Umożliwił nam to jednak już następny dzień, czyli czwartek.
Dzień rozpoczęliśmy już tradycyjnie w Starym Dworcu o godzinie 8:00 ową grą. Był to już drugi rok naszych zmagań z polityką i planowaniem. Niekiedy trzeba było podejmować trudne decyzje np.: czy kupić więcej żywności, czy może innych, bardziej potrzebnych rzeczy. Wyczerpani ciążącą na nas odpowiedzialnością, z wielką radością poszliśmy na obiad, który zjedliśmy po raz kolejny w Central Hotel. Tak pokrzepieni udaliśmy się na zwiedzanie piwnic Traben-Trarbach. Są to podziemia bardzo stare. Dawniej służyły do przechowywania wina. Teraz, choć rzadko, można tam jeszcze znaleźć najstarsze butelki. Obejrzeliśmy trzy takie piwnice. Każda położona w trochę innej części miasta, każda na swój sposób wyjątkowa. Oprowadził nas po nich Pan Zang.
Piątek rozpoczęliśmy próbami utrzymania naszych regionów w dobrej kondycji ekonomicznej i społecznej. Było to z jednej strony łatwe, bo znaliśmy już dobrze zasady gry, ale jednocześnie coraz trudniejsze, ponieważ z każdym rokiem pojawiały się nowe problemy do rozwiązania. Tym trzecim etapem zakończyliśmy naszą przygodę z POL&IS. Wiele osób dużo by dało, żeby jeszcze chwilę pograć - bardzo to polubiliśmy. Po obiedzie wyszliśmy do miasta. Mogliśmy wtedy zrobić małe zakupy.
Na większe przyszedł czas następnego dnia w Trewirze. Pierwszy raz od początku wyjazdu mięliśmy się zebrać później niż o 8:00.
Do Trewiru wyjechaliśmy o 10:00. Na miejscu zwiedziliśmy kilka najważniejszych zabytków miasta z przewodnikiem, Panem Bodo Heilem. Pierwszym przystankiem były stare termy o wdzięcznej nazwie Kaiserthermen. Jest to obiekt jeszcze z czasów rzymskich. Później udaliśmy się zobaczyć Bazylikę i Katedrę Trewirską. Są to dwa budynki połączone wąskim przejściem w jeden kompleks. Kościoły niemieckie różnią się trochę od polskich
m. in. wystrojem i ogólnym wyglądem. Na koniec zwiedzania zawędrowaliśmy pod Porta Nigra. Po zapoznaniu się z historią ,,Czarnej bramy’’ dostaliśmy od nauczycieli mapki Trewiru i udaliśmy się, w małych grupach, na spacer po mieście. Mieliśmy około półtorej godziny czasu wolnego. Przeznaczyliśmy go głównie na zjedzenie czegoś w pobliskich barach i oczywiście na zakupy. Od samego początku wszyscy marzyliśmy o kupieniu pamiątek dla siebie oraz bliskich, toteż bardzo szybko rozeszliśmy się po okolicznych sklepikach.
O 16:00 stawiliśmy się w autokarze, a kilkanaście minut później już wracaliśmy do Traben-Trarbach. W sobotę mieliśmy możliwość uczestniczenia w ,,Nocy otwartych kościołów’’. Kilka osób z niej skorzystało.
Niedziela była ostatnim dniem naszego pobytu w Niemczech. Nadszedł nieuchronny czas pożegnania. Było to bardzo trudne, ale musiało kiedyś nastąpić, nie obyło się jednak bez wzruszenia. Wszyscy bardzo zżyli się ze swoimi niemieckimi rodzinami. O godzinie 15:00 spod Gymnasium wyruszyliśmy w długą i monotonną podróż powrotną do Rzeszowa. Co jakiś czas w autobusie słychać było głosy proponujące powrót do Traben-Trarbach. Niestety Pan kierowca nieustępliwie wiózł nas do domu. Do Rzeszowa dotarliśmy bardzo szybko, bo już około godziny 9:00 w poniedziałek. Byliśmy zwolnieni z lekcji w tym dniu, więc spokojnie mogliśmy wrócić do domu i odpoczywać.
Wymiana była niesamowita, pełna nowych doświadczeń, wrażeń i chwil, które na pewno na długo zapamiętamy. Mogliśmy w dość drastyczny, ale i bardzo efektowny sposób polepszyć naszą znajomość języków obcych (niemieckiego i angielskiego). Często też mogliśmy się przekonać, jak krzywdzące są niektóre przesądy o ludności niemieckiej. Będziemy mile wspominać ten czas i nigdy nie zapomnimy też o ludziach, których poznaliśmy w Niemczech. O ich życzliwości i gościnności.
Z utęsknieniem czekamy również na przyjazd naszych kolegów i koleżanek do Polski. Mamy nadzieję, że to nastąpi szybko.
Sabina Kaczor, Elżbieta Leśniak - klasa 2 F